niedziela, 1 lutego 2015

Szpital - Franklin na ratunek

Polecam (ale mam nadzieję, że nikomu nie przyda), gdy trzeba będzie zmierzyć się z rzeczywistością szpitalną. Nam bardzo pomógł Franklin idzie do szpitala. Dzięki tej małej książeczce udało się Nam przygotować Mi do operacji i do szpitala. Żadnych łez i histerii. Mały - Wielki Człowiek dzielnie zniósł wszystkie nieprzyjemności i ból.

sobota, 17 stycznia 2015

Piątek bez pośpiechu

   Wczoraj wracaliśmy z przedszkola ponad trzy godziny. Nie musieliśmy się spieszyć, nigdzie być na czas. Cudowne uczucie. W takich chwilach zazdroszczę mamom, które nie pracują. Presja czasu dobija mnie. Dzisiaj luzik.
   Najpierw wizyta u pani Ani w  2Misiach. Nowa fryzurka (mama szczęśliwa), Auta obejrzane (Mi zadowolony) zabawka - coś z bronią (matka jest przeciwna) (Mi szczęśliwy) - w nagrodę wybrana.
   Spacerek do Ratatuja, na obiad dla mnie i coś do przekąszenia dla Mi. Padło na pierogi ze szpinakiem, racuchy i kompot. Krótka rozmowa z panią przy barze - mówił Mi - oczywiście.
   Potem poderptaliśmy do pobliskiego Kościoła św. Patryka obejrzeć Szopkę. Po 45minutach (kolejny raz przerobiliśmy historię narodzin Jezuska) ruszyliśmy dalej - do sklepu Lego po prezent dla kolegi na poniedziałkowe urodziny. Dumna jestem - Mi bez problemu przyjął do wiadomości, że zabawka będzie nie dla niego. Jestem ciekawa, czy tak samo byłoby, gdybyśmy musieli gdzieś pędzić, zdążyć. Spokój i brak pośpiechu to luksus, a może tylko/aż kwestia dobrej organizacji...
   Lubię te nasze piątki bez pośpiechu.

niedziela, 4 stycznia 2015

Paddington

    Korzystając z chwili zdrowia wybraliśmy się do kina - na Paddingtona - miła odmiana po męczących super bohaterskich Autach i Samolotach. Muzyka, przyjazna duszy. Animacja Misia - piękna, ciepła, ale nie przesłodzona.
   Mi pewnie wszystkiego nie zrozumiał. Teraz w małej główce kłębi się mnóstwo pytań. W pewnym momencie musieliśmy wyjść (zbyt dużo emocji dla 4'letniego Łobuziaka i strach o Misia), ale wróciliśmy na pozytywny finał. W między czasie śmiechawka - kto widział zwiastun, ten wie o czym mówię:)

   Polecam.

czwartek, 4 grudnia 2014

kalendarz adwentowy

Tegoroczny kalendarz adwentowy, chociaż zewnętrznie podobny do tego z zeszłego roku (tym razem, woreczki wiszą na ramie w kształcie choinki, którą skonstruował tata), w środku zmienił się kompletnie. Słodycze ograniczone do minimum (w sobotę mamy słodki dzień, przez resztę tygodnia cukru brak). W każdym woreczku jakiś mały prezencik: kostka do składania, brokat (kto nie go nie lubi :)?), gumka do ścierania - oczywiście w kształcie samochodu i zadanie (ten pomysł ukradłam od  +http://www.otymze.pl/2014/11/coraz-blizej-swieta-zadania-do.html).



Zadania powstają z dnia na dzień, tak żeby można było je wykonać, a więc była próba bycia grzecznym, bo Mikołaj patrzy, robienie łańcucha na choinkę, rysowanie laurki dla Świętego na jego imieniny, a w planach wysyłanie listu, przegląd ozdób świątecznych, robienie bombek, dokarmianie ptaków. Michu bardzo wciągnął się w te zadania. Wydaje mi się nawet, że bardziej mu na nich zależy niż na prezencikach.

piątek, 28 listopada 2014

Nadopiekuńcza matka

Katar, kaszel, kaszel, katar, duszności i tak od roku. Niezliczone ilości lekarstw. Diety. Lekarze. Miliony dobrych, bezsensownych rad. Nieprzespane noce. Samotność. Pomoc rodziców bez których nawet nie próbuje wyobrazić sobie, jak mogłaby pogodzić dwie prace i opiekę nad chorym dzieckiem. Już wiem skąd biorą się nadopiekuńcze matki. Staję się jedną z nich.

https://www.youtube.com/watch?v=c8AE66Riyko

niedziela, 16 listopada 2014

Gdzie jest wydra? czyli śledztwo w Wilanowie

   Skorzystaliśmy dzisiaj z DARMOWYCH DNI W WARSZAWSKICH MUZEACH i wybraliśmy się do Wilanowa. 
   Byliśmy w miarę wcześnie, więc  udało się nam nawet znaleźć wolne miejsce na parkingu :)  W kasie pobraliśmy bilety. Do wejścia (co 15 minut) mieliśmy pół godziny, tak że udało się nam zaliczyć krótki spacerek - dzisiejsza pogoda jakby nie zachęcała do długich eskapad. Znaleźliśmy wszystkie hydranty (obecnie trwa faza gaszenia pożarów). 
Czekając na wejście Michalski nawiązał kilka znajomości. 
   Rozpoczęliśmy zwiedzanie. To było najszybsze zwiedzanie w moim życiu. Niczym torpedy przebiegliśmy przez pałacowe sale. Zniszczeń brak - uff. O dziwo w małej główce zostały pewne informacje. A na koniec - perełka - w sklepie z pamiątkami książko - gra (Doroty Sidor, ilustracje Aleksandra Mizielińska i Daniel Mizieliński, Wyd. Dwie Siostry) o pewnej wydrze Jana III Sobieskiego. Nam zwiała już dwa razy :)